Abruzja to region wciąż mało znany. Co prawda leży dość niedaleko Rzymu, jednak pozostaje na uboczu włoskich szlaków. A przecież Abruzja kryje mnóstwo fantastycznych miejsc, jej największym skarbem jest zaś natura. Majestatyczna i harmonijna, stanowi o charakterze regionu i jego mieszkańców, którzy sami o sobie mówią czasem "forti e gentili" - mocni i uprzejmi.
Zachód Abruzji to góry z dzikimi pejzażami, spokojem górskich dolin i surowością najwyższych szczytów (są tu aż trzy parki narodowe!). U stóp i na zboczach masywów takich jak Gran Sasso usadowiły się kamienne miasteczka, w których czas płynie niemal tak wolno, jak wtedy, gdy tereny te należały do Królestwa Neapolu. Nie jest to wycieczka górska, nie będziemy więc zdobywać Corno Grande (2912 m. n.p.m.) czy Monte Amaro (2793 m. n.p.m.). Na szczęście żeby podziwiać majestat gór, nie musimy podejmować wysokogórskich wypraw: nie brak tu krótkich tras w dolinach i przez płaskowyże. A po uczcie dla oczu nadwątlone siły należy odbudować przy arrosticini (abruzyjskich szaszłykach) i miejscowym winie.
A gdy zostawimy za sobą góry, niedaleko będzie już do morza. Najpiękniejszym odcinkiem abruzyjskiego odcinka Adriatyku jest Costa dei Trabocchi. Trabocchi do stare konstrukcje rybackie - drewniane platformy służące miejscowym do połowów. Dziś nadają wybrzeżu charakteru, a niektóre z nich przekształcono w restauracje, w których można spróbować to, co przywieźli rybacy z porannego połowu.
Kawałek dalej na południe kryje się Molise. To drugi najmniejszy i zapewne najmniej znany region Włoch. Nieznany do tego stopnia, że postanowił promować się hasłem "region, który nie istnieje". Molise jednak istnieje i przekonamy się o tym. Odwiedzimy bowiem najatrakcyjniejsze na wybrzeżu Termoli. Stąd też popłyniemy na wyspy Tremiti, które co prawda administracyjnie należą do Apulii, ale znacznie bliżej im do Molise. To pięć wapiennych skał wyłaniających się z wód Adriatyku. Można tu znaleźć piękne widoki i spokój, a także usłyszeć dialekt neapolitański, którym nadal posługują się mieszkańcy.
Tytuł wyjazdu nawiązuje do reportażu Piotra Kępińskiego "W cieniu Gran Sasso. Historie z Abruzji". Przy okazji polecamy książkę jako lekturę przedwyjazdową.