Od zawsze zakochany w Portugalii, a od 10 lat mieszka na stałe w Lizbonie. Przewodnik wycieczek po tym magicznym i wciąż nie do końca odkrytym kraju. Wieczne sąsiedztwo Atlantyku, historie wyśpiewane w fado w małej knajpce na Alfamie, pyszne i świeże ryby, owoce morza, zapierające dech w piersiach widoki na Cabo da Roca czy niezwykle ciepli i gościnni Portugalczycy – wszystko to sprawia, że chce się wracać do Portugalii. Lizbona jest jedyną stolicą europejską, gdzie można odnaleźć małomiasteczkowy spokój. Różnorodność dzielnic, ich przyjazna atmosfera i lokalny patriotyzm tworzą niezwykłą lizbońską mozaikę. Z pomocą Marcina poznasz Portugalię taką, jakiej nie znajdziesz w zwykłym przewodniku.
Pasjonat podróży i sportów outdoorowych, który nieustannie poszukuje nowych wyzwań. Kilkukrotnie przejechał Europę na rowerze, doskonale zna malownicze trasy i mniej oczywiste szlaki. Zimą spędza czas na stokach narciarskich, a w cieplejsze miesiące uprawia wspinaczkę górską, eksplorując zarówno znane, jak i dzikie rejony. Magister fizjoterapii i przedsiębiorca w branży nieruchomości, łączy wiedzę o zdrowiu i regeneracji z zamiłowaniem do aktywnego stylu życia. Interesuje się architekturą – zwiedzając miasta, zwraca uwagę na ich układ urbanistyczny, historię i wyjątkowe budowle. Jego szeroka wiedza i doświadczenie pozwalają mu odkrywać miejsca z różnych perspektyw – zarówno sportowej, jak i kulturowej.
Jego ulubioną zabawką z dzieciństwa był Atlas świata dla najmłodszych. Nauczył się z niego stolic wszystkich państw świata. Potem trochę tych państw zobaczył na własne oczy. Spośród tych, które zdążył poznać, wybrał Italię. Skończył italianistykę na UW i stosunki międzynarodowe na SGH. W trakcie studiów (italianistycznych) nauczył się pić kawę i zaczął podziwiać włoskie place, które niezmiennie uważa za jedno z największych osiągnięć ludzkości. W czasie przerwy od podróży po Italii trafił na Wyspy Brytyjskie, gdzie zafascynowała go brytyjska kultura chodzenia po dróżkach i ścieżkach. Od tamtej pory lubi czasem schłodzić się w brytyjskiej mżawce i zjeść English Breakfast.
Może mówić godzinami o fenomenie Camino de Santiago, z którego spokojnie mógłby mieć profesurę. Nawet podróżując po Azji spotka bratnią duszę, która wędrowała tym szlakiem. Lubi slow food, dobre wino i gotowanie, a na co dzień zajmuje się e-commerce.
Nie pamięta okresu kiedy nie jeździłby na rowerze, ale.... początkowo służył mu on tylko i wyłącznie jako środek transportu. Używał go bardzo często, nie było w tym jednak większej filozofii i fascynacji, decydowały raczej względy praktyczne:) Zmienił to jeden "testowy" sakwiarski wyjazd wakacyjny do Chorwacji, na którym został zainfekowany wirusem – „megacyklozą” ;) Teraz stara się tym wirusem zarazić jak największą liczbę osób pokazując jak przyjemnym i pożytecznym dla ciała i umysłu jest odkrywanie świata z perspektywy siodełka rowerowego.