Od kiedy tylko pamięta ciągnęło ją do lasu, w góry, w nieznane. Zaczęło się od rodzinnych wycieczek i górskich wędrówek po Polsce, ale z czasem docierała coraz dalej, wyżej, ciekawiej. Poznała rozległe przestrzenie i olśniewające parki narodowe Ameryki Północnej, świetlistą tajgę i niekończące się stepy Mongolii, surowość gór Tien-Shan i barwne bazary w Kirgistanie, a także urokliwe zakątki w Europie. Znikała na parę dni, tygodni lub miesięcy. Nieraz samotnie. Nigdy dosyć. Skończywszy studia (Międzywydziałowe Studia Ochrony Środowiska na UW) poczuła, że świat stanął przed nią otworem i zanim się da uwiązać to trzeba ruszyć w dal. Z bardzo luźnym planem działania, ale z ogromną dawką optymizmu ruszyła w 2004 r. do Peru. Miał to być początek rocznej wędrówki po Ameryce Południowej, ale Peru już jej nie puściło. Po pół roku poprowadziła swój pierwszy trekking i spodobało jej się, że można połączyć przyjemne z pożytecznym. Po roku wróciła do Polski, ale już parę miesięcy później siedziała z biletem w jedną stronę w samolocie do Peru. Od 2005 r. zajmuje się organizowaniem wypraw po Peru i Boliwii. Z Horyzontami związana (z przerwami) od 2006 r. Obecnie pilotuje dużo rzadziej, a w Limie zapanować nad grupą pomaga jej czasami córeczka Alina.
Człowiek, który nie jest w stanie wysiedzieć długo w jednym miejscu. Z wykształcenia kulturoznawca, choć zdecydowanie woli przyrodę od dużego miasta (i ubłocone treki od szpilek). Pasjonat Rumunii - w kraju tym spędza niemal cały sezon letni, pracując jako przewodnik miejscowy i górski z lokalnymi uprawnieniami. W sezonie zimowym jedzie w poszukiwaniu słońca do ciepłych, głównie azjatyckich, krajów, po których podróżuje prywatnie bądź jako pilot wycieczek. Uwielbia wyzwania, obce kultury, nurkowanie, taniec, aktywności wyzwalające adrenalinę i intensywne smaki. Różnorodność świata poznaje podczas samotnych kilkumiesięcznych podróży po Ameryce Południowej, Ameryce Środkowej czy Azji. Ogromną satysfakcję sprawia jej odkrywanie przed turystami tego, co jest mniej nam znane, oraz dzielenie się doświadczeniem.
Z wykształcenia marketingowiec z doświadczenia handlowiec a z zamiłowania pilot wycieczek rowerowych. Mając 5 lat wsiadł na Wigry 3 starszego brata i pojechał na wycieczkę i tak mu zostało. Uwielbia przyrodę i sporty wodne a w szczególności żeglarstwo, kajakarstwo i nurkowanie. Na co dzień jeździ na rowerze MTB oraz szosowym, a w wakacje wyjeżdża na wyprawy z sakwami. Regularnie startuje w maratonach MTB i wyścigach szosowych. Mocno związany z dwoma poznańskimi klubami. W jednym organizuje otwarte treningi, a w drugim pomaga w treningach z młodzieżą. Posiada bardzo dużą wiedzę rowerową, którą bardzo lubi się dzielić.
Ona – doktor socjologii. On – kontrabasista z dyplomem Akademii Muzycznej. Oboje są także absolwentami Szkoły Głównej Handlowej. Od lat zapaleni globtroterzy. Gdy poznali się na pokazie slajdów podróżniczych on miał już za sobą wędrówkę w głąb peruwiańskiej dżungli, przemierzył Afrykę od Kairu do Kapsztadu i odwiedził klasztory buddyjskie w Tybecie, ona wspinała się w górach Azji i podziwiała bezkres mongolskiego stepu. Od tej chwili wyjeżdżali już razem, aby w końcu ruszyć w 10-miesięczną podróż poślubną dookoła świata. Gnani wciąż przed siebie przemierzyli ponad osiemdziesiąt krajów na sześciu kontynentach. Od niedawna podróżują w piątkę: z córką Zosią oraz synami Leonem i Antkiem. Zawodowo zajmują się organizacją i pilotowaniem wypraw do obu Ameryk, Azji i Afryki. Są autorami pokazów slajdów, które prezentują na festiwalach podróżniczych, w szkołach, muzeach, bibliotekach, domach kultury w całej Polsce. Organizują cykl spotkań podróżniczych IN MUNDO w kinie Luna i IN MUNDO „Góry” w kinie Wisła w Warszawie. Prowadzą Siedlisko Olenderskie na Mazowszu. Wydali album fotograficzny „Indonezja. W cieniu wulkanów”.
Oceanografka, biolożka morska, przewodniczka. Na Maderę przyjechała poznawać życie morskich ssaków i przepadła. Od kilku lat oprowadza turystów po wyspie pokazując ogrody, miasteczka i trasy piesze Madery, a także delfiny i inne morskie stworzenia żyjące w Atlantyku. Miłośniczka przyrody, górskich wypraw, żeglarstwa i gotowania. Na szczęście, na Maderze nie trzeba rezygnować z niczego (poza marcepanem). Dzień idealny? Kiedy po długiej, górskiej trasie mięśnie mogą odpocząć w oceanie, a żołądek nacieszyć się maderskim jedzeniem (i winem).